Porozumienie ACTA (Anti-Counterfeiting Trade Agreement) stało się, na skutek oddolnych inicjatyw użytkowników Internetu, przedmiotem zainteresowania mediów z tzw. mainstreamu, polityków, urzędników, i nie tylko. Natomiast w świecie własności intelektualnej, temat jest na ustach prawników od dawna, wspominaliśmy o tym na początku istnienia naszego blogu. Kiedy ujrzały światło dzienne informacje o rozmowach prowadzonych za zamkniętymi drzwiami, oraz wypłynęły pierwsze projekty porozumienia, wątpliwości wzbudzały pomysły utworzenia wyspecjalizowanych jednostek policyjnych, zajmujących się zwalczaniem naruszeń praw własności intelektualnej oraz nowej organizacji międzynarodowej, tzw. Komitetu Nadzorującego ACTA[1].

Sama konwencja walki z podróbkami jest nam bliska, z przyczyn oczywistych. Dla przykład można podać, iż chociażby podróbki leków bywają produkowane w horrendalnych warunkach, na zaniedbanych farmach w Indochinach, bez jakiejkolwiek dbałości o higienę i bezpieczeństwo produktów. Produkty naruszające patenty, znaki towarowe i prawa autorskie częstokroć powodują zagrożenie dla życia i zdrowia użytkowników. Abstrahując, legalne licencjonowane produkty z krajów Dalekiego Wschodu nie zawsze dają gwarancję bezpieczeństwa użytkowania, o czym świadczą liczne skandale, przedmiotem których były zabawki zawierające trujące substancje, np. związki Kadmu. To jednak nie oznacza, że walka z podrobionymi produktami jest bezcelowa.

ACTA, co do zasady, porządkuje instytucje i tak już funkcjonujące w wielu systemach prawnych. Dotyczy to również Polski. Podmiotom uprawnionym z tytułu praw własności intelektualnej nieobce są konstrukcje zabezpieczenia roszczeń w związku z naruszeniami praw, działań na granicach celnych, wniosków informacyjnych, zatrzymania, przepadku i niszczenia podróbek, itp.

Ponadto, język prawny ACTA jest adresowany do państw sygnatariuszy. Znakomita większość postanowień ACTA nakazuje państwom przystępującym do porozumienia wprowadzenie odpowiednich przepisów krajowych („A Party shall…”, „Parties may…”). Trudno zatem oczekiwać, iż postanowienia tej umowy międzynarodowej stosowane byłyby bezpośrednio przez sądy.

Co do ochrony prywatności użytkowników Internetu i zakresu odpowiedzialności tzw. ISPs (ang. Internet Service Providers) warto przytoczyć przykładowo zapis art. 27 ust. 4 ACTA:

A Party may provide, in accordance with its laws and regulations, its competent authorities with the authority to order an online service provider to disclose expeditiously to a right holder information sufficient to identify a subscriber whose account was allegedly used for infringement, where that right holder has filed a legally sufficient claim of trademark or copyright or related rights infringement, and where such information is being sought
for the purpose of protecting or enforcing those rights.

Język porozumienia jest dość ogólny i pozostawia wiele do decyzji państwom sygnatariuszom. Naturalnie, w zależności od interpretacji konkretnych postanowień ACTA, istnieje pewne prawdopodobieństwo, iż krajowe przepisy „wykonawcze” będą mogły stać w sprzeczności z wolnościami i prawami obywatelskimi. Jednak tak wcale być nie musi.

Spekulacje na temat ewentualnych przepisów krajowych wprowadzonych na podstawie ACTA są spekulacjami i nimi powinny pozostać.

Nota bene, w polskim systemie prawnym funkcjonują obecnie przepisy, które spełniają podobną funkcję co art. 27 ust. 4 ACTA, np. instytucja tzw. „wniosku informacyjnego” regulowanego w ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawie Prawo własności przemysłowej. Więcej na ten temat jednak w odrębnym wpisie Redaktor naczelnej bloga DZP IP.

Moim zdaniem, uzasadnione wzburzenie użytkowników i tzw. content providers wzbudził brak konsultacji i debaty nad ACTA. W Polsce, każdy zestaw norm prawnych powszechnie obowiązujących powinien podlegać konsultacjom społecznym oraz procedurze tzw. Oceny Skutków Regulacji. Zamieszania możnaby uniknąć, gdyby realizowano w sposób poprawny proces stanowienia prawa.

Należy pamiętać, iż użytkownicy Internetu generalnie są uczuleni na jakąkolwiek formę ograniczania swoich swobód (w szczególności swobody wypowiedzi, dostępu do treści, dóbr kultury). Postuluje się, aby dostęp do Internetu w ogólności był traktowany jako prawo człowieka. Istotnie, w państwach takich jak Estonia, Finlandia, Grecja, Hiszpania, czy Francja, prawo lub judykatura określa dostęp do Internetu, lub usług społeczeństwa informacyjnego jako prawo człowieka.

Trudno zrozumieć zatem działanie władzy wykonawczej, która dopiero 24 stycznia 2012 (na dwa dni przed ewentualnym podpisaniem ACTA w Tokio) udostępniła do publicznego wglądu informacje i opinie prawników (w tym jedna opinia w formie notki na Facebook’u, sic!), które legły u podstaw decyzji o zaakceptowaniu ACTA. Nie można uznać tego z pewnością za postępowanie budzące zaufanie obywateli do prawa i pogłębiające świadomość i kulturę prawną obywateli. Na marginesie, należy dodać, iż większość przedstawionych na stronie Ministerstwa opinii nie była pozytywna w stosunku do ACTA.

Polska W@lcząca - użytkownik Rybopiotr
Polska W@lcząca - użytkownik Rybopiotr

W pełni natomiast zgadzam się z zamieszczoną na stronach Ministerstwa Cyfryzacji i Administracji opinią Konrada Gliścińskiego, iż rzetelna i merytoryczna debata powinna być podwaliną umów międzynarodowych o taki szerokim zakresie merytorycznym, jak ACTA.

Konkludując, trudno jest wskazać merytoryczne argumenty, które stałyby za ratyfikacją porozumienia ACTA przez Polskę, zwłaszcza wobec słownictwa tego dokumentu, który pozostawia wiele do życzenia, pod względem prawnym.

Ponadto, ACTA zasadniczo wzmaga, konsoliduje i rozwija niektóre środki ochrony własności intelektualnej. Stanowi to niejako rozdźwięk w europejskiej polityce dotyczącej regulacji praw autorskich prowadzonej przez Komisję Europejską, która w Zielonej Księdze o prawach autorskich w gospodarce opartej na wiedzy z 2008 roku podkreślała potrzebę przedsięwzięcia działań, które de facto ograniczają zakres ochrony praw autorskich, w szczególności w kontekście utworów osieroconych oraz tzw. user-created content.

 

UPDATE: W czasie oddawania tego tekstu na bloga, pojawiają się kolejne informacje o protestach (w świecie rzeczywistym), w których uczestniczy już piętnaście tysięcy osób (!). Jest to sytuacja bezprecedensowa w świecie własności intelektualnej. Osobiście, nie przypominam sobie sytuacji w której tyle osób byłoby zatroskanych o swoje prawa jako użytkowników własności intelektualnej. Stanowi to kolejny dowód na to jak istotne jest informowanie społeczeństwa o stanowionym prawie. Koniec końców, to my wszyscy jesteśmy adresatami tych norm.


[1] W ostatecznej wersji przedstawionej państwom sygnatariuszom postanowienie dot. nowej organizacji międzynarodowej również funkcjonuje.

komentarze 2

  1. Świetny komentarza , a racje w nim zawarte w pełni popieram !

  2. Jakub Kubalski

    Super, dziękujemy i polecamy lekturę przyszłych wpisów 🙂

Komentarze

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *